Oznaki apokalipsy mają być widoczne na niebie i ziemi. Tym jednak, którzy nie nawykli do spoglądania w niebo, a ziemia również nie zaprząta ich szarych umysłów, poleca się wstąpić do super(hiper-mega-kosmos)marketu w drodze z pracy do domu, tam oznaki nadchodzącego końca szczerzą się kolorami opakowań z każdej półki. Jest to świetny akcent na zakończenie dnia lub sposób spędzenia czasu wolnego każdego szanującego się konsumpcjonisty.
To właśnie konsumpcjonizm uczynił bogiem Mamonę (ach ten patos), to korzystanie z dóbr jest osią wokół której obraca się życie setek milionów ludzi na całym świecie. Ale taki stan rzeczy nie wziął się znikąd. To wielkie korporacje przyniosły nam wygodę, ogłupiły społeczeństwa i przejęły od rządów faktyczną władzę. Garstka ludzi owładniętych chęcią posiadania przekraczającą wszelkie granice, ludzi bez choćby zarysu kręgosłupa moralnego wmawia nam, że potrzebujemy właśnie tego, co produkują, że bez ich produktu nie będziemy w pełni wartościowymi członkami społeczeństwa. A przecież u współczesnego homo sapiens sapiens (swoją drogą, skąd dwa sapiens? miłość własna?) instynkt nakazujący walkę o status społeczny jest uplasowany nieco wyżej niż instynkt przetrwania.
Z tego powodu wszyscy jesteśmy współodpowiedzialni za zbrodnie popełniane na przestrzeni dziejów przez wspomnianą garstkę ludzi . Zbrodnie te to każda inwazja (pardon, misja pokojowa), każda wojna, każda śmierć spowodowana głodem lub chorobami. Każdy pieniądz zarobiony na zbrojeniach, przejętych źródłach zasobów, czy wyludnionych terenach pod budowę kopalni jest czerwony od krwi ludzi, których te konflikty tak naprawdę nie dotyczą, których nie interesuje co jest pod ziemią. Przecież potrafią żyć wspólnie Żyd i Palestyńczyk, Rosjanin i Czeczen, Chińczyk i Tybetańczyk albo dwa afrykańskie plemiona. Nie potrafią natomiast ich przywódcy, dążący do rozlewu krwi w imię zysku.
A w tej grze dla bogatych przegrywają nie tylko ludzie, ale również (i przede wszystkim) Ziemia, choć tutaj problem jest dużo bardziej złożony i jeszcze bardziej jesteśmy osobiście odpowiedzialni za stan rzeczy. Nasze zbrodnie to każdy hektar lasu przerobiony na najświeższe plotki i każdy zanieczyszczony litr wody, każdy metr asfaltu, każda chmura trujących gazów i każda kropla kwaśnego deszczu, a przede wszystkim każdy gatunek fauny i flory, który wyginął w ciągu kilkudziesięciu lat od odkrycia go przez ludzi. Oczywiście natura ma zaskakujące możliwości regeneracji, a my znamy zaledwie marny procent wszystkich gatunków zamieszkujących świat; niestety taka rekonwalescencja wymaga czasu i spokoju, a pęd, jakiego nabiera destrukcja z każdym kolejnym rokiem, nie pozostawia złudzeń - środowisko nie nadąży z odbudową tego, co w swej ślepej pogoni za tak zwanym "postępem" bezmyślnie niszczymy.
"Pozwalając na pojawienie się człowieka, natura popełniła więcej niż błąd – zamach na siebie samą".
"Pozwalając na pojawienie się człowieka, natura popełniła więcej niż błąd – zamach na siebie samą".