My, piątki, potrafimy być złymi ludźmi. Mimo, że wartościowi dla innych, to wobec tych najbliższych przejawiamy mimowolne skłonności sadystyczne. Naturalnie, nie w wymiarze fizycznym, lecz emocjonalnym. To wszystko rozgrywa się wyłącznie w świecie psychiki. I tak, gdy obcy cenią nasz dystans i zdolność wyłączenia czynnika emocjonalnego, bliscy cierpią właśnie przez ten dystans i emocjonalny chłód.
W razie problemów tuż koło nas odruchowo odsuwamy się, by móc spojrzeć z odpowiedniej według nas perspektywy; jest to postrzegane jako ucieczka. Również kiedy nie radzimy sobie z emocjami, po prostu zamykamy się i czekamy cierpliwie na koniec.
Język emocji nie jest dla nas właściwy, zwyczajnie nie radzimy sobie z nim. Jednak i z tej słabości uczyniliśmy naszą siłę. Szczycimy się naszym racjonalizmem, naszą iście stoicką postawą wobec świata (Zenon z Kition byłby dumny). Ale to też potrafi być męczące. Owszem, radzimy sobie z tym zmęczeniem, lecz ono nieustannie czai się gdzieś w nas. Jakie zmęczenie? Rozmaite. Zmęczenie rzeczywistością, świadomością, samotnością... A tak, nie jesteśmy pozbawieni ludzkich odruchów, po prostu lepiej sobie z nimi radzimy (chociaż ona powiedziałaby, że to wcale nie jest radzenie).
Nie chcemy sprawiać nikomu cierpienia ani bólu, wbrew pozorom cechuje nas ogromna empatia; umiejętność kontrolowania własnych emocji daje możliwość przybliżania sobie cudzych. To samo odnośnie myśli - umiemy zrozumieć nawet najbardziej skrajne poglądy i znaleźć im rozsądne motywy.
Ludzie mają nas za antypatycznych typów, bezczelnych i przemądrzałych; może mają rację. Obserwujemy, badamy, negujemy. Jak na obrazoburców przystało.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz