Więcej. Szybciej. Lepiej. Wydajniej. Jeszcze więcej. Jeszcze szybciej. Jeszcze lepiej. Jeszcze wydajniej. I jeszcze. I jeszcze bardziej. W wyścigu rozwoju nie ma mety, więc z technicznego punktu widzenia jest to bardziej bieg wytrzymałościowy. Zła wiadomość jest taka, że nasza ukierunkowana na postęp cywilizacja dostaje coraz większej zadyszki. Od wieków średnich tempo dokonywania odkryć i wdrażania nowych technologii nieustannie wzrasta, osiągając dziś zawrotne wartości. Niestety prędkość wyprzedza umiejętności, postęp pożera nas i wyniszcza, jednak jego potęga przyciąga zbyt silnie, abyśmy chcieli to zauważyć.
Za przykład niech posłużą dwa największe fenomeny XX wieku: komputer i internet. Zgodnie z prawem Murphy'ego "komputer pozwala Ci wykonać szybciej pracę, której bez niego w ogóle byś nie miał" i chyba coś w tym jest.
Korzyści płynące z posiadania komputera z dostępem do internetu są oczywiste: prędkość komunikacji, o jakiej nie śnili nasi przodkowie, błyskawiczny dostęp do praktycznie całej wiedzy ludzkości, a na dodatek rozrywka - multimedia, gry, fora dyskusyjne. Jeśli się dokładniej przyjrzeć, można dostrzec tendencję, kierunek w którym to zmierza: wszystko musi być szybsze, łatwiejsze, niewymagające wysiłku - wręcz bezmyślne. Jednak w obliczu tej elektronicznej euforii ciężko się dziwić, że druga strona medalu jest tematem tabu, a publiczne jej ukazywanie staje się nie tylko grubym nietaktem, ale nawet oznaką zacofania i ciasnoty umysłu.
Mimo to zaryzykuję i kolejno wytknę barbarzyńskim paluchem: ustawodawcy całego świata nie mają pojęcia jak zapanować na prężnie rozwijającą się i bezpieczną w prawnej próżni przestępczością wirtualną. Zawrotne tempo komunikacji, zamiast odciążyć człowieka, zmusza go do równie zawrotnego tempa życia, w myśl modnej zasady, iż czas to pieniądz. Dostęp do informacji w chwili, gdy jest potrzebna - jeszcze nigdy tak ważny dla umysłu trening pamięci nie był tak zbędny (tak na marginesie, nie każda wiedza powinna być powszechnie dostępna). Nielimitowana rozrywka sprawia, że place zabaw zamieniane są w ogródki, boiska w puby, a magiczna skrzynka uczy QWERTY jeszcze przed ABC. Okuliści cieszą się, że mają ręce pełne roboty, a ortopedzi głowią się nad łacińskimi nazwami dla nieznanych wcześniej wad postawy. Wspomniane fora dyskusyjne również intrygują. Zjawisko będące ucieleśnieniem idei wolności słowa zbyt łatwo i często daje możliwość całkowicie anonimowego zniszczenia innej osoby, najczęściej publicznej.
Nie próbuję bynajmniej demonizować nowoczesnych technologii i wynalazków. Tylko ludzi. To ludzie, nie urządzenia, myślą, że mogą bezkarnie igrać z siłą, która wpadła im w ręce. Dlaczego technologie wojskowe, nowe metody zabijania, są dużo bardziej zaawansowane niż jakiekolwiek inne? Dlaczego umiejętność rozszczepiania atomu musiała spowodować śmierć niemal 80 000 istnień zanim dostrzeżono w niej cudowne źródło energii? Dlaczego genetyka, przyszłość medycyny, jest dla niektórych kluczem do hodowli ludzi na zamówienie, idealnych żołnierzy, naukowców, pracowników fizycznych? Czemu wydaje nam się, że odkrycie kolejnej małej cząstki wszechrzeczy daje nam prawo do mianowania się Bogiem?
Problemem jest skarlenie rasy ludzkiej. I nie chodzi tu tylko o fizyczną degenerację: o coraz liczniejsze choroby cywilizacyjne jak stres, zawały i alergie; o spadek sprawności fizycznej i manualnej. Prawdziwie niepokojący jest obserwowany kryzys moralności. A żeby z nim walczyć nie wystarczy pikietować z okrzykiem "Bóg! Honor! Ojczyzna!" na ustach. O nie, kryzys ten sięga dużo głębiej i dotyka tych (faktycznych, jak i rzekomych) obrońców moralności w takim samym stopniu, jak wszystkich innych. Dzieje się tak dlatego, że nie dotyczy on tylko rozmaitych tabu, religii, czy innych kontrowersyjnych tematów, ale spraw, o których prawie nikt już nie myśli w kategoriach wartości. Dla przykładu, kto dziś powie, że "wysiłek uszlachetnia" albo, że "ciężka praca sama sobie jest nagrodą"? Nic z tego, w naszej technologicznej cywilizacji ciężko pracuje tylko ten, kto nie jest wystarczająco sprytny, aby tego nie robić. To, co niegdyś dawało satysfakcję i było powodem do dumy, obecnie jest jedynie synonimem niezaradności życiowej.
Zmiany, których wszyscy doświadczamy, są nieodwracalne. I są nieuniknione. Nie można bowiem oczekiwać, że szeroko rozumiana ludzkość zrezygnuje z różnorakich udogodnień, lub chociaż pohamuje swój apetyt na kolejne. W samo sedno problemu trafił Andrzej Sapkowski pisząc, iż "postęp (...) jest jak stado świń. I tak należy na ów postęp patrzeć, tak go należy oceniać. Jak stado świń łażących po gumnie i obejściu. Z faktu istnienia tego stada wypływają rozliczne korzyści. Jest golonka. Jest kiełbasa, jest słonina, są nóżki w galarecie. Słowem, są korzyści! Nie ma co tedy nosem kręcić, że wszędzie nasrane.".
Za przykład niech posłużą dwa największe fenomeny XX wieku: komputer i internet. Zgodnie z prawem Murphy'ego "komputer pozwala Ci wykonać szybciej pracę, której bez niego w ogóle byś nie miał" i chyba coś w tym jest.
Korzyści płynące z posiadania komputera z dostępem do internetu są oczywiste: prędkość komunikacji, o jakiej nie śnili nasi przodkowie, błyskawiczny dostęp do praktycznie całej wiedzy ludzkości, a na dodatek rozrywka - multimedia, gry, fora dyskusyjne. Jeśli się dokładniej przyjrzeć, można dostrzec tendencję, kierunek w którym to zmierza: wszystko musi być szybsze, łatwiejsze, niewymagające wysiłku - wręcz bezmyślne. Jednak w obliczu tej elektronicznej euforii ciężko się dziwić, że druga strona medalu jest tematem tabu, a publiczne jej ukazywanie staje się nie tylko grubym nietaktem, ale nawet oznaką zacofania i ciasnoty umysłu.
Mimo to zaryzykuję i kolejno wytknę barbarzyńskim paluchem: ustawodawcy całego świata nie mają pojęcia jak zapanować na prężnie rozwijającą się i bezpieczną w prawnej próżni przestępczością wirtualną. Zawrotne tempo komunikacji, zamiast odciążyć człowieka, zmusza go do równie zawrotnego tempa życia, w myśl modnej zasady, iż czas to pieniądz. Dostęp do informacji w chwili, gdy jest potrzebna - jeszcze nigdy tak ważny dla umysłu trening pamięci nie był tak zbędny (tak na marginesie, nie każda wiedza powinna być powszechnie dostępna). Nielimitowana rozrywka sprawia, że place zabaw zamieniane są w ogródki, boiska w puby, a magiczna skrzynka uczy QWERTY jeszcze przed ABC. Okuliści cieszą się, że mają ręce pełne roboty, a ortopedzi głowią się nad łacińskimi nazwami dla nieznanych wcześniej wad postawy. Wspomniane fora dyskusyjne również intrygują. Zjawisko będące ucieleśnieniem idei wolności słowa zbyt łatwo i często daje możliwość całkowicie anonimowego zniszczenia innej osoby, najczęściej publicznej.
Nie próbuję bynajmniej demonizować nowoczesnych technologii i wynalazków. Tylko ludzi. To ludzie, nie urządzenia, myślą, że mogą bezkarnie igrać z siłą, która wpadła im w ręce. Dlaczego technologie wojskowe, nowe metody zabijania, są dużo bardziej zaawansowane niż jakiekolwiek inne? Dlaczego umiejętność rozszczepiania atomu musiała spowodować śmierć niemal 80 000 istnień zanim dostrzeżono w niej cudowne źródło energii? Dlaczego genetyka, przyszłość medycyny, jest dla niektórych kluczem do hodowli ludzi na zamówienie, idealnych żołnierzy, naukowców, pracowników fizycznych? Czemu wydaje nam się, że odkrycie kolejnej małej cząstki wszechrzeczy daje nam prawo do mianowania się Bogiem?
Problemem jest skarlenie rasy ludzkiej. I nie chodzi tu tylko o fizyczną degenerację: o coraz liczniejsze choroby cywilizacyjne jak stres, zawały i alergie; o spadek sprawności fizycznej i manualnej. Prawdziwie niepokojący jest obserwowany kryzys moralności. A żeby z nim walczyć nie wystarczy pikietować z okrzykiem "Bóg! Honor! Ojczyzna!" na ustach. O nie, kryzys ten sięga dużo głębiej i dotyka tych (faktycznych, jak i rzekomych) obrońców moralności w takim samym stopniu, jak wszystkich innych. Dzieje się tak dlatego, że nie dotyczy on tylko rozmaitych tabu, religii, czy innych kontrowersyjnych tematów, ale spraw, o których prawie nikt już nie myśli w kategoriach wartości. Dla przykładu, kto dziś powie, że "wysiłek uszlachetnia" albo, że "ciężka praca sama sobie jest nagrodą"? Nic z tego, w naszej technologicznej cywilizacji ciężko pracuje tylko ten, kto nie jest wystarczająco sprytny, aby tego nie robić. To, co niegdyś dawało satysfakcję i było powodem do dumy, obecnie jest jedynie synonimem niezaradności życiowej.
Zmiany, których wszyscy doświadczamy, są nieodwracalne. I są nieuniknione. Nie można bowiem oczekiwać, że szeroko rozumiana ludzkość zrezygnuje z różnorakich udogodnień, lub chociaż pohamuje swój apetyt na kolejne. W samo sedno problemu trafił Andrzej Sapkowski pisząc, iż "postęp (...) jest jak stado świń. I tak należy na ów postęp patrzeć, tak go należy oceniać. Jak stado świń łażących po gumnie i obejściu. Z faktu istnienia tego stada wypływają rozliczne korzyści. Jest golonka. Jest kiełbasa, jest słonina, są nóżki w galarecie. Słowem, są korzyści! Nie ma co tedy nosem kręcić, że wszędzie nasrane.".