11 sierpnia 2010

"Hen, daleko, w nieobjętych przez mapy peryferiach niemodnego końca Zachodniej Spirali Galaktyki świeci małe, niecieszące się uznaniem, żółte słońce.
 W odległości około stu pięćdziesięciu ośmiu milionów kilometrów krąży wokół niego całkowicie nieważna, mała niebieskozielona planeta, a zamieszkujące ją, pochodzące od małpy , formy życia są tak zadziwiająco prymitywne, że uważają zegarki elektroniczne za dość inteligentny pomysł.
Planeta ta ma - a raczej miała - problem; większość mieszkających na niej ludzi była przez sporą część czasu nieszczęśliwa. Proponowano wiele rozwiązań tego zagadnienia, ale większość w znacznym stopniu dotyczyła ruchu małych zielonych papierków, co jest dziwne, to nie te zielone papierki były bowiem nieszczęśliwe.
Tak więc problem trwał. Mnóstwo ludzi zachowywało się podle, a większość była nieszczęśliwa, nawet ci, którzy mieli elektroniczne zegarki.
Wielu mieszkańców planety coraz bardziej skłaniało się ku opinii, że podstawowy błąd popełniono, schodząc z drzew. Niektórzy twierdzili wręcz, że nawet wybór drzew był błędem i nikt nie powinien był nigdy opuszczać oceanów.
Wtem, pewnego czwartku, prawie dwa tysiące lat po tym, jak pewien człowiek został przybity gwoździami do drzewa za twierdzenie, jak byłoby wspaniale dla odmiany być miłym wobec ludzi, pewna dziewczyna, siedząca samotnie w kawiarence w Rickmansworth, nagle zrozumiała, co cały czas szło nie tak jak trzeba i jak można by zrobić ze świata dobre i szczęśliwe miejsce. Tym razem pomysł był prawidłowy, zadziałałby i nikt nie musiałby być do niczego przybijany gwoździami.
Niestety, nim zdążyła dotrzeć do telefonu, by komuś o tym powiedzieć, nastąpiła straszliwa, idiotyczna katastrofa i pomysł przepadł na zawsze."

Douglas Adams, "Autostopem przez Galaktykę"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz